Fotel – prawdziwa historia

armchair, seat, abandoned

(Wnuczek Antoś): dziadkuuuu, powiedz mi proszę, dlaczego ludzie podpisują się imieniem i nazwiskiem? A niektórzy 
to nawet dwoma nazwiskami! 
Zastanawiam się nad tym ostatnio. Skoro piszą nazwiska kilku członowe, to czemu nie od razu wszystkich imion? Tak sobie myślę dziadku, że najlepiej by było, gdybyśmy wszyscy mieli indiańskie imiona o! One są zawsze z ciekawą historyjką. 

(Dziadek):  bo widzisz Antoś, to jest tak, że na świecie jest siedem, a może już nawet i osiem miliardów ludzi. I właśnie! Żeby się nam nie pomyliło, do imion dodawane jest nazwisko, które często świadczy o linii rodowej.

Jeśli mieszkałbyś w małej wiosce, gdzie społeczność to zaledwie kilkadziesiąt ludków, mógłbyś nazywać się trochę po indiańsku. Na przykład Antoś spod Gruszy albo Roman Rybak! Kiedyś tak było, że to co robisz i czym się zajmujesz, określało tożsamość twojej osoby.

Teraz ludzie mają milion zajęć, miliard zainteresowań, więc ciężko byłoby im przypisać pojedynczy, imienny człon.

(Wnuczek Antoś):  hmm, no doooobrze Dziadku. Nie wiedziałem, że to takie skomplikowane?! Dobrze, że ten mój fotel to po prostu fotel, a nie jakiś Czarek z lasu brzozowego – zaśmiał się Antek.

(Dziadek):  To prawda! Ale wiedz, że i meble mają swoje historyjki. Twoje siedzisko też ukrywa pewną
włoską legendę Antku. Usiądź wygodnie i posłuchaj.

Otóż, kilka wieków temu, w słonecznej Toskanii, żył Pan Francesco. Był miejscowym gawędziarzem o wielu pasjach. Najmocniej uwielbił on rozprawianie o drzewach, oraz o tym, co potrafi z nich wyrzeźbić. Jego znajomi, narażeni byli na szalone dysputy, które wywoływał ten amator stolarstwa garażowego. Nikt tak naprawdę nie widział jego tworów, ale dzięki jego opowieściom, dostawały wielu odnóży. Mimo, iż bywały tylko tapczanami bądź wersalkami z poprzedniego wieku.

Pewnego razu został wezwany na audiencje do króla, również amatora mebli skandynawskich. Jak widać, znudziły mu się owe szwedzkie paździerze. Powiedział więc do Francesca te oto słowa:

(Król): drogi przyjacielu, Twoja reputacja jest mi znana od dawna. Wiem doskonale, że pasją twą są twory z dębu i jesionu. Jak widzisz, moje królewskie komnaty powoli dogania ząb czasu. Najgorsze jest jednak to, że ostatnio bardzo niewygodnie mi się rządzi. Nie chodzi o moich poddanych oczywiście, których wielbię, lecz o – tu szeptem zaczął prawić – chodzi o mój zadek Panie Francesco! Trzeba go ratować! Dość mam już tych kanciastych rodowych krzeseł. Podkładam poduszki i nic! Poduszeczki i kocyki, ale nadal poślady obolałe. Potrzebowałbym zmiany! Czegoś co ożywi ducha mojego zamku, przepraszam, zadku. Koniec z surowymi tradycjami, przecież bycie królem może być trochę przyjemne prawda, Panie Franczseco?

(Franczesco): Królu mój łaskawy. Oczywiście, że można coś poradzić. Mam nawet pewien projekt w garażu, który jak dotąd żadne oko nie widziało. Myślę, że będzie w sam raz na jego ekscelencji poślady. Mam tylko jedną prośbę Panie mój królu, wieczny zarządco naszych ziem.

(Król):  czego sobie życzył mój drogi?

(Franczesco): Chodzi oto, że przeczuwam kres mojego istnienia na tym padole. Co za tym idzie, moje nazwiska rodowe, również odejdzie wraz ze mną. Jak wiesz Panie, jestem kawalerem. Jakoś tak wyszło. Ugrzęzłem w pasji drewnianej świata. I nie miałem okazji spotkać kobiety, która przeszłaby ze mną drogę życia Kiedyś uklepałem sobie chłopczyka Pinokio o bukowych nóżkach, ale to inna bajka.

Pomyślałem, że może jest szansa, aby siedzisko, które dla króla wykonam otrzymałoby królewskie błogosławieństwo i zapisze się o tym w miastowych księgach. Wtedy i moje nazwisko będzie uwiecznione.

(Król):  ależ oczywiście drogi Francesco. Stanie się tak, jak sobie tego zażyczyłeś!

Po trzech dniach i trzech nocach, dokańczania, inkrastowania owego siedziska, wszystko było gotowe. Na czwartkowej prezentacji tłum zebrał się na placyku. Również chcieli się w końcu przekonać o talencie swojego przyjaciela Franco. Wtem pojawił się i król. Kiedy dzielnie wkroczył w purpurowych szatach, zdjęto zasłonę owego mebla.

Oniemiały monarcha oraz oszołomiona widokiem publiczność, wzruszyła się na widok wynalazku, który po raz pierwszy był czymś więcej niż tylko historyjką barową. To coś, było połączeniem krzesła oraz kanapy! Taboretu, ale i również miękkiej poduszki z feniksowego pierza. Zawierało obietnice komfortu oraz wiecznej wygody. Król rozsiadł się miękko, uśmiechnął szeroko w błogiej rozkoszy i powiedział:

(Król):  Francko! Zaprawdę, wielki z Ciebie artysta. Od dziś każdy mieszkaniec naszego grodu otrzyma takowy prezent. Powiedz mi jak go nazwałeś, a skryba zapiszę wszystkie detale w królewskich księgach!

(Franczesco):  Najdostojniejszy królu, przyjacielu nasz wszystkich. Mebel nazwałem Fotello. Pierwsza litera jest inicjałem mojego imienia. Natomiast Otello to moje nazwisko rodowe. Mam nadzieję, że dzięki temu pamięć po mnie nie zaginie, gdy odejdę w zaświaty, do wiecznego tartaku – taką wizję nieba miał nasz drewniany Francesco.

(Król): Tak się zatem stanie mój Ty największy artysto, naszej winnej Toskanii. Wiwat Francesco! – rzekł król

Tłum w swych owacjach, wrzał na stojąco przez długi czas. Podczas gdy Francko wymieniał niedźwiedzie uściski z przyjacielem, siedzącym na wygodnym tronie. Po kilku tygodniach, każdy w swym domostwie otrzymał zasponsorowany mebel od dobrego króla i jeszcze lepszego przyjaciela.

(Dziadek): w naszym języku Antku, mówimy mniej śpiewnie, niż włoscy sąsiedzi. Dlatego końcówka, jest skrócona. Ale widzisz, fotel na którym siedzisz wnuczku, to pomysł Pana Francesca Otello, który w ten sposób pozostawił żywą pamięć pod naszym zmęczonym zadkiem.

 .

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. Szczegółu

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close